Prawnicy Dolnośląskie - skorzystaj z naszej wyszukiwarki - posiadamy dane ponad 70 tyś. podmiotów z branży prawnej

Wpisz minimum 3 znaki. Wyszukiwarka zwraca maksymalnie 25 wyników dla jednego zapytania.

Pojazd po kolizji drogowej - naprawiać czy nie ?

We wcześniejszych artykułach starałem się przedstawić problematykę związaną ze wszystkimi czynnościami jakie musi wykonać poszkodowany- od zachowania się na miejscu kolizji, poprzez zgłoszenie szkody, jej właściwe oszacowanie i uzyskanie przynajmniej zaliczki na rozpoczęcie naprawy.

Skala problemów, jakie pojawiają się w całym procesie odszkodowawczym powoduje, że wiele osób nie wie jak i gdzie zgłosić się ze swoimi problemami- nie wie jak i gdzie uzyskać radę i pomoc. Z mojej praktyki wiem, że pomocy tej oczekuje się również od tego, który sprzedał polisę- na polisie najczęściej jest numer telefonu do agenta ubezpieczeniowego lub brokera.

Jeżeli agent lub broker pokierują poszkodowanym, poradzą w sprawach merytorycznych to i tak ostatnim elementem procesu likwidacji szkody jest naprawienie lub sprzedaż rozbitego pojazdu.

Od pewnego czasu pojawiają się na rynku firmy oferujące pomoc w „odzyskaniu odszkodowania”. Sprawdziłam jak działają (przynajmniej w Łodzi) i „o co tu chodzi”. Oferują one „zajęcie się sprawą” za „wpisowe” np. 200 zł+ VAT (czyli za zapoznanie się z dokumentami- bez gwarancji skutecznej egzekucji) lub proponujące pomoc za np. 20% odzyskanej kwoty (płatne po jej uzyskaniu). Gdy padało pytanie jaka kancelaria adwokacka będzie reprezentować ewentualnie moje interesy (z jaką współpracują) jej nazwa jest „owiana tajemnicą”. Ja współpracuję z najlepszymi, najskuteczniejszymi i najbardziej renomowanymi kancelariami adwokackimi - nie wstydzę się podawać ich nazwy- to o co tu chodzi? Koszty ekspertyz i tak zawsze ponosi „klient” takiej firmy- ma je dostarczyć firmie, która deklaruje ściągnięcie odszkodowania.

Trafiali już do mnie klienci obsługiwani przez takie „firmy”- po pierwszym „bezpłatnym” kontakcie zawsze trzeba było „coś” dopłacić a po roku dowiadywali się, że „…nic nie można było..” (mnie dziwnym trafem udawało się to w 2-3 tygodnie lub interwencja adwokata miała 100% skuteczność). Nie mówię, że dotyczy to wszystkich tego typu firm- pytajmy się jednak: od kiedy są na rynku, jakie mają sukcesy (i jak te wiadomości zweryfikować- sprawdzić np. w internecie), czy i gdzie są znani, jaka kancelaria adwokacka będzie ich reprezentować (ostatecznie to ja za to będę płacić i mam prawo wiedzieć). Brak odpowiedzi lub odpowiedzi wymijające powinny być dla nas ostrzeżeniem.

NAPRAWIĆ CZY SPRZEDAĆ

Teoretycznie odpowiedź na to pytanie jest prosta- zależy od tego jak mocno rozbity jest pojazd lub czy za odszkodowanie i po sprzedaniu wraka otrzymana w sumie kwota pozwoli mi kupić porównywalny pojazd.

Zacznijmy jednak od początku. Kiedy podjąć jakąkolwiek decyzję?

Osobiście jestem zdania, że pojazdu nie wolno sprzedać ani rozpocząć naprawy bez wypłacenie pierwszych pieniędzy przez ubezpieczyciela. Dlaczego? Otóż zdarza się, że pracownik ubezpieczyciela mówi nam: „…tak, można już naprawiać….”. Naprawiając pojazd, usuwając ślady kolizji pozbawiamy się dowodów w sprawie. Często ubezpieczyciele (w ostatnim okresie bardzo często) odmawiają wypłaty odszkodowania twierdząc, że do kolizji nie doszło, bo: „…brak jest korelacji między uszkodzeniami na obu pojazdach…”. Jak wtedy udowodnić swoje racje, jak udowodnić, że kształt uszkodzeń i deformacji na moim samochodzie pochodzi od kontaktu z innym pojazdem- sprawcą, że kształt tych deformacji jest wynikiem kształtu pojazdu powodującego uszkodzenia? Problemem jest oczywiście nie wywiązywanie się ubezpieczycieli z terminów obowiązujących przy likwidacji. Nagminne jest przewlekanie i odwlekanie terminu nie tylko wypłaty, ale również pisemnego poinformowania poszkodowanego o swoim stanowisku w sprawie przejęcia lub nie odpowiedzialności. Dlaczego tak jest? Otóż nasz system sądowniczy jest tak powolny w działaniu, tak mało kosztuje stronę przegraną każda sprawa, że warto ubezpieczycielom iść „na wojnę”. Ktokolwiek był na zachodzie i m iał tam szkodę był „porażony” tempem wypłaty odszkodowania (znam to tylko z relacji moich klientów). Generalnie 7 dni (w zależności od państwa na terenie którego doszło do kolizji) to maksimum od szkody do wypłaty odszkodowania (o wysokości odszkodowania w ogóle nie wspominam- nikt nie skarżył mi się, że dostał „za mało”). Jest to tylko skutek tego ile może kosztować ubezpieczyciela pomoc prawna udzielona poszkodowanemu przez adwokata. U nas nie dość, że ogranicza się możliwość wzrostu liczby adwokatów (oczywiście jest to totalnie chore) poprzez „zamykanie się” środowiska pod pozorem, że obniży się poziom świadczonej pomocy (rzeczoznawcy już to przećwiczyli- i co? Jest gorzej czy lepiej?- można weryfikować opinie, bronić się?- ma to wreszcie kto robić? A jakość usługi jest lepsza czy gorsza? Kto szybciej wprowadza i używa „nowości”- młodzi czy ci „z wieloletnią praktyką”?) to jeszcze koszty takiej pomocy (które musi przy przegranej sprawie pokryć ubezpieczyciel) są delikatnie mówiąc „skromne”.

Skoro więc nie powinniśmy rozpoczynać naprawy lub sprzedawać pojazdu to jak długo mamy czekać? Po pierwsze radzę skorzystać z pomocy rzeczoznawcy. Niech on wykona dokumentację fotograficzną, zmierzy strefy uszkodzeń itd. Nie są to duże koszty, ale w przypadku konieczności rekonstrukcji zdarzenia jest to rzecz nieoceniona. Również może się nam to przydać w przypadku braku w opisie pewnych uszkodzeń- my będziemy mieć dowód, że je pominięto. Zdjęcia, które robią pracownicy ubezpieczycieli najczęściej do takich celów nie posłużą. Ich jakość, sposób wykonywania i „braki techniczne” służą raczej ubezpieczycielom niż poszkodowanym, służą do wykazania,, że kolizji nie było.

Oczywiście nie należy „wariować”- nie przy każdej szkodzie takie zabezpieczenie jest nam potrzebne. Dotyczy to raczej szkód: tam gdzie nie interweniowała policja (spisaliśmy jedynie oświadczenia), gdzie drogie auto miało kolizję z autem o niewielkiej wartości, gdzie rozmiar szkód jest duży (znaczna część pojazdu uległa uszkodzeniu). Są to typowe sytuacje, w których ubezpieczyciel „węszy podstęp i wyłudzenie odszkodowania”.

Skoro już zabezpieczyliśmy swoje interesy i wszystkie ślady związane ze szkodą możemy podjąć decyzję- co dalej z naszym rozbitym samochodem. W podjęciu tej decyzji może pomóc informacja o przyznanym odszkodowaniu- jego wielkości. Jeżeli szkoda nie jest duża (i starczy nam przyznana kwota lub mamy możliwości prawne wyegzekwowania jej w realnej wielkości), uszkodzenia nie są rozległ się a raczej powierzchowne (np. błotniki, pokrywy, drzwi) istnieje zawsze możliwość naprawy bez „skutków ubocznych” skutkujących- np. złym i niestabilnym torem ruchu, „ściąganiem”- zmianą kierunku jazdy „bez powodu” itp. objawami możliwymi do zaobserwowania nawet przez laika. Tu jednak zawsze potrzebna byłaby konsultacja z rzeczoznawcą- każdy warsztat zawsze naprawi każde uszkodzenie („…da się zrobić…”). Gorzej będzie potem z takim „naprawionym” pojazdem- jego parametrami technicznymi. Trzeba na to spojrzeć „chłodnym okiem”- zainteresowany naprawą (i zyskiem) warsztat nie zawsze sugeruje rozsądne decyzje. Decyzja taka wogóle nie jest łatwa, muszą na nią mieć wpływ również oceny związane ze strefą uszkodzeń, czy uszkodzeniu uległ np. układ jezdny, bo dopiero po pewnym czasie mogą się ujawnić skutki kolizji- dziś niewidoczne (np. mikropęknięcia materiału powiększające się i skutkujące np. pękaniem sworzni wahaczy itp.). Uszkodzenia takie mogą mieć fatalne skutki dla naszego bezpieczeństwa. Nie jestem tu w stanie podać wszystkich możliwych wariantów i rozwiązań sposobów oceniania możliwości naprawy- zachęcam do korzystania z opinii fachowców.

Jeżeli jednak uszkodzenia były znaczne zdecydowanie polecam sprzedaż pojazdu. Powody?- podobne jak i przy decyzji o naprawie.

Na tej stronie używamy ciasteczek, aby lepiej działała. Korzystając z niej wyrażasz na to zgodę. Więcej tutaj.
akceptuję